Nikt nie zbawia się w pojedynkę :: 2010-05-01 :: Napisał: Mateusz Waszczuk
|
Zaprasza nas, abyśmy poprzez dialog, jaki prowadzi Chrystus z paralitykiem, niczym w zwierciadle zobaczyli samych siebie, potrafili dostrzec postawy, jakie często sami prezentujemy wobec siebie i innych ludzi.
Ewangelia głosi, że przy sadzawce zwanej Owczą Chrystus spotyka człowieka cierpiącego od wielu lat. Zbliża się do niego i nawiązuje rozmowę. Na pytanie Zbawiciela: „Czy chcesz być zdrowy?” nie odpowiada wcale „Chcę, Panie!”, lecz mówi: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody”. Ten bowiem, „kto pierwszy wchodził po poruszeniu wody doznawał uzdrowienia, niezależnie od tego, na jaką chorobę cierpiał”.
W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że ten sparaliżowany człowiek, chociaż pragnął być uzdrowionym, w pierwszym rzędzie oczekiwał na kogoś, komu mógłby zaufać, kto okazałby się pomocny i wprowadził go do sadzawki, aby mógł odzyskać zdrowie. Skarga wydobywająca się z jego ust to wołanie o pomoc, krzyk człowieka, który mimo wszystko ma nadzieję, że wśród ludzi przebywających w tym Domu Miłosierdzia znajdzie się ktoś, kto pomoże mu obmyć się w uzdrawiającej wodzie. Czeka już od trzydziestu ośmiu lat. Odpowiedź, jaką daje Chrystusowi świadczy o tym, że jest on nie tylko bardzo chory, ale również bardzo samotny. Jego samopoczucie ma prawo być gorsze od innych znajdujących się wokół niego chorych. Przy innych bowiem czuwają ich bliscy bądź przyjaciele, którzy usiłują pomóc im wygrać „wyścig o zdrowie”. „Gdy ja sam dochodzę – mówi – inny wchodzi przede mną”. Przy nim nie ma zaś nikogo.
Jakże jego sytuacja różni się od innego ewangelicznego paralityka, którego przyjaciele uczynili wszystko, a nawet rozebrali dach domu, aby opuścić go na posłaniu do nóg Chrystusa. W tym przypadku jest inaczej. Trudno wyobrazić sobie sytuację bardziej obciążającą psychicznie i duchowo. Nie wiadomo, czy ów człowiek cierpi bardziej z powodu choroby, czy z osamotnienia. Panuje przekonanie, że do bólu i choroby można się przyzwyczaić, natomiast trudno jest znieść samotność. Ten człowiek jednak walczy i czeka na człowieka, który podałby mu pomocną dłoń. Właśnie w tę rzeczywistość, rzeczywistość samotnego i chorego człowieka wchodzi Jezus Chrystus w dzisiejszej Ewangelii. To On, o którym powiedziano: „Ecce homo – Oto człowiek” (J 19, 5) jest tym, kogo oczekuje ów cierpiący.
Często w obliczu własnych cierpień oraz cierpień innych ludzi, a szczególnie osób nam bliskich zadajemy sobie pytanie, dlaczego trwa to tak długo, dlaczego trzeba czasami doświadczyć tak wiele bólu fizycznego i udręk duchowych? Na te pytania nie ma prostych odpowiedzi. Może kryją się one właśnie w tym tajemniczym dialogu Chrystusa z paralitykiem? Może kryją się właśnie w jego odpowiedzi danej Chrystusowi? Kto wie, może każdy człowiek w swoim cierpieniu musi przekroczyć pewną granicę, za którą jest już tylko pełne zawierzenie Bogu i opromienione nim oczekiwanie? Może to oczekiwanie ma pomóc człowiekowi odzyskać pokój i przygotować go na spotkanie z uzdrowieniem? Tak to już jest, że im więcej w człowieku niepokoju tym mniejsza w nim zdolność oczekiwania na Boga. Dzisiejsza Ewangelia ukazuje, że bez oczekiwania na Boga i zawierzenia się Mu nie można być zdrowym.
Czy nie jest tak, drodzy bracia i siostry, że nasze dłonie powinny być dłońmi Chrystusa, nasze nogi nogami Chrystusa? Czy brakuje wokół nas chorych i cierpiących oraz potrzebujących pomocy? Oni bardzo często potrzebują tylko naszej obecności, naszego uścisku dłoni, życzliwości i miłego słowa. Bóg stawiając ich na naszej drodze stwarza nam okazję złożenia świadectwa z naszego człowieczeństwa i naszej wiary. Wezwanie „nie mam człowieka” skierowane jest właśnie do nas. I tylko od nas zależy, czy okażemy się ludźmi odpowiadając na nie.
Oto dzisiaj paralityk doświadczył zainteresowania ze strony samego Boga i doskonałego człowieka Jezusa Chrystusa. Ten przykład ukazuje nam, jak ważna jest nasza obecność obok drugiego człowieka. Powinniśmy także uzmysłowić sobie, że każdy z nas również potrzebuje obok siebie obecności drugiego człowieka. Człowiek jest istotą wspólnotową. Nie można zbawiać się w pojedynkę. Dlatego przykład paralityka, który oczekiwał pomocy od Boga wierząc, że pośle On człowieka, który pomoże mu dostać się do sadzawki poucza nas, abyśmy również my, gdy będziemy w potrzebie nie odtrącali wyciągniętej do nas pomocnej dłoni.
Nawet wtedy, gdy cierpimy fizyczne i duchowo nie pozwólmy, aby powstał w nas mur utrudniający dostęp do nas innych ludzi. Nie brońmy przystępu do siebie. Pozwólmy pomagać sobie i pomagajmy innym. Jeśli bowiem będziemy w stanie przyjąć pomoc będziemy także umieli ją okazać. Uczmy się nawzajem okazywania sobie miłości i szacunku, tak jak przystoi to prawdziwym uczniom Zmartwychwstałego Chrystusa.
ksiadzartur.pl
|
Comments |
No comments have been made yet. |
<<< Poprzednia strona 1 Następna strona >>> |
|